Piesek (zm. 31.10.2004 r.)

| Zamknij okno |


Piesek był z nami tylko przez tydzień. Wracaliśmy z południa Polski samochodem i zobaczyliśmy go na środku drogi. Leżał w plamie krwi, prawdopodobnie został potrącony przez samochód. Wiejski, nieduży piesek w kolorze kawy z mlekiem, szczeniak. Właścicielki nie było w domu, zresztą wiadomo, co robią ludzie na wsi w takiej sytuacji - w najlepszym razie słyszałem propozycję pod tytułem "uśpić go". Piesek nie miał żadnych widocznych obrażeń, w zasadzie nie krwawił, był półprzytomny. Zabrałem go do samochodu i popędziliśmy do najbliższego weterynarza, był dopiero w trzeciej miejscowości (niedziela), godzinę jazdy od miejsca wypadku. Miła Pani weterynarz w Lipsku (świętokszyskie) dała Pieskowi leki przeciwbólowe, wytarła go z krwi i brudu i powiedziała, żeby wieźć go szybko do Warszawy, bo więcej nie zdziała. No i że skoro przeżył godzinę, to ma szansę.

Jazdę dwustu kilometrów Piesek w zasadzie przespał, co jakiś czas popiskując, co nas cieszyło, bo oznaczało, że żyje. Najbliższy szpital mieliśmy na Gagarina (Multiwet). Lekarze zajęli się Pieskiem wzorowo, natychmiast wykonano badania, otrzymał lek. Dopiero tu przyjrzeliśmy się malcowi - około dwumiesięczny szczeniak. Okazało się, że nie ma złamania, urazowi uległa głowa. Miał duży obrzęk i pęknięcie czaszki, czyli sprawa neurologiczna, nic nie wiadomo, rokowania ostrożne, czekanie na rozwój sytuacji około dwóch dób. Odwiedzaliśmy go codziennie, daliśmy mu imię "Piesek". Personel Multiwetu również bardzo się z nim zżył, był zachwycony, że taki miły i przy okazji śliczny. Widzieliśmy, że naprawdę robią wszystko, by mu pomóc. W środę nastąpiła ogromna poprawa i Piesek po raz pierwszy stanął na własne nogi, patrzył w miarę przytomnie i wydawało się, że wraca do siebie i że zaraz będzie można go wypisać ze szpitala. Niestety, od czwartku zaczął się kryzys, odruchy świadczące o uszkodzeniu kory mózgowej, pobudzenie mięśni i znów konieczne były środki odbierające świadomość. Obiecałem mu nasz dom, naszą opiekę, mówiłem mu, że zawsze będzie mu już dobrze, że zawsze będzie z nami. Bardzo chciałem, by przetrwał. W sobotę doktor dawał mu szanse do wtorku, niestety, w niedzielę w nocy Piesek odszedł we śnie.

Na zawsze pozostanie w naszej pamięci.
Ł. Kalinowski