Suczka w wieku około 10 lat z nowotworem na brzuszku. Kilka lat temu
została sprzedana razem z domem Cyganom. Nowi właściciele nieruchomości
nie byli zainteresowani posiadaniem psa. I tak Berta trafiła na ulicę,
a stamtąd do schroniska w Legionowie. Podczas wizyty w schronisku w Legionowie
Ewa zobaczyła starsza suczkę, która była zaszczuta przez pozostałe psy
i siedziała przerażona w kącie. Ewa zabrała ją do siebie- było to pięć
lat temu. Bardzo szybko zaczęły się problemy ze zdrowiem suczki. Po I
adopcji okazało się, że to martwa ciąża- tylko dzięki szybkiej operacji
chirurgicznej i sterylizacji udało się uratować życie suczki i zapobiec
zatruciu organizmu. Po powrocie do zdrowia suczka została wyadoptowana
po raz drugi- gdy przeziębiła się po dwóch tygodniach u nowych opiekunów,
zadzwonili oni do Ewy z pytaniem "Kto zapłaci za leczenie psa?"-
zapłaciła Ewa i natychmiast odebrała Bertę z powrotem. Ewa mówi, że Berta
nie miała szczęścia, a ja myślę, że miała go bardzo wiele, gdy trafiła
pod opiekę Ewy- "Tak było zapisane w gwiazdach". Po dwóch latach
pojawił się guz wielkości włoskiego orzecha, który wciąż rósł - lekarz
weterynarii zdiagnozował, że guz jest nie operacyjny. Dopóki suczka nie
cierpi będzie leczona i kochana.
4.10.2003 r.- Berta odeszła cicho i bez bólu we śnie- zasnęła i przeszła
po Tęczowym Moście do Krainy Wiecznej Szczęśliwości.
Była cichą i wdzięczną suczką, która po życiu pełnym cierpienia i odrzucenia
przez człowieka, biedy i tułaczki zaznała w ciągu ostatnich kilku lat
swojego psiego żywota czułej opieki, troski i czułości od Ewy i Jej rodziny.