Basza

| Zamknij okno |


3.02.04- Był sobie Kot - duży, łagodny i sympatyczny. Żył sobie spokojnie w towarzystwie innych kotów pod czułą opieką swojej Pani. Mijały lata. Koty, które były dużo starsze od bohatera tej historii w miarę upływu czasu odchodziły. Aż w końcu z kociego świata znikła jego Pani.

Mieszkanie opustoszało; przychodzili jacyś ludzie i przynosili jedzenie dla Kota, ale Kot był bardzo duży i nikt nie miał chęci czesać futerka ani go głaskać. A może bali się dużego Kota? Niedaleko mieszkała Pani o Naprawdę Wrażliwym Sercu - widywała Kota przez szybę, jak wyglądał codziennie przez zamknięte okno z pustego mieszkania. I na kocie szczęście zainteresowała się Kotem. Dowiedziała się, że Kot nie ma szans na dom, bo jego Pani jest już bardzo chora, a nikt z rodziny nie może się Kotem zająć. I tak Kot, który miał jednak w życiu trochę szczęścia trafił pod skrzydła Fundacji CANIS. Panie rozesłały wiadomość do wszystkich "kociolubnych", że duży, perski kot skazany jest na zesłanie na Paluch. Żal mi się zrobiło Kota i postanowiłam zaproponować mu lokum razem z Beniem, Natalią no i ze mną.

I tu się zaczyna część zabawna - 10 letni pers okazał się o połowę młodszym 5 letnim bardzo dorodnym maine coonem o sfilcowanym futerku, w uszkach Kota mieszka jakaś paskuda, ale nie umniejsza to urody Kota.

W nowym domu Kot pierwszego dnia zadekował się pod łóżkiem - przez 12 godzin widać było tylko błyszczące zielone oczy - domowe koty krążyły wokół - Natalia zaciekawiona, Benio pełen obaw o swoją pozycję szefa. Na noc drzwi zostały zamknięte i Kot został w spokoju z miseczką chrupek, wodą i kuwetą. O 1 w nocy moje koty powiedziały mi, że "nowy" wyszedł spod łóżka. Poszłam po cichutku zawrzeć z nim znajomość, pełna obaw o przyszłe stosunki. I już pierwszy moment był wspaniały - Kot obwąchał moją rękę i... otarł się o nią pyszczkiem. Poczułam się upoważniona do dalszych poufałości i pogłaskałam najpierw łebek a później grzbiet. Ponieważ Kot mruczał coraz głośniej wzięłam grzebień i zaczęłam rozczesywać splątane futerko - Kot zachowywał się tak, jakby dostał gwiazdkę z nieba. Gwiazdki nie było, ale z powodu godnego wyglądu i łaskawego usposobienia dostał nowe imię - Basza.


Basza jest już z nami ponad dwie doby - je, pije, załatwia się (tu w grzeczności mamy remis - raz kuweta - raz... nie kuweta), prosi o głaskanie i uwagę, słucha się Natalii, co jest bardzo śmieszne, bo Natalia jest kotkiem bardzo niedużym. "śpiewa" z Beniem, który pilnuje swojej pozycji w domu. W nocy dobija się do nas, buntując się przeciwko izolacji, ale do czasu wyleczenia uszek i ustalenia z Beniem hierarchii będzie sypiał sam. Czeka go wtorkowa wizyta Naszej Pani Doktor, kontakt z fryzjerem w sprawie licznych kołtunów w futerku, odrobaczanie i szczepienie. Jak chce się być zdrowym kotem to trochę trzeba pocierpieć, ale mam nadzieję, że Basza uważa, że warto.

Bożena
(opiekunka trzech Kotów)